FARMACEUTA DLA FARMACEUTY

Apteczna droga… byłego stomatologa

Czas czytania: 6 minut

Wywiad z Renatą Miller-Kałwak, która od 12 lat prowadzi rodzinną aptekę we Wrocławiu.

Pani Renato, jak się zaczęła przygoda z prowadzeniem własnej apteki?

Ja trochę niestandardowo rozpoczęłam prowadzenie własnego biznesu, ponieważ z wykształcenia nie jestem farmaceutą, lecz lekarzem stomatologiem. Decyzję o przebranżowieniu podjęłam w 2007 roku. Wtedy, podczas rodzinnego konsylium, zastanawialiśmy się nad możliwościami pomocy mamie, samodzielnie prowadzącej rodzinną aptekę. Mama miała już 70 lat i uznała, że nie jest już w stanie rozwijać dalej biznesu; było jej już ciężko mierzyć się z codziennymi obowiązkami. To był czas, kiedy dużo się zmieniało – weszła komputeryzacja, zmiany w przepisach… Ustaliliśmy, że zrezygnuję z praktyki stomatologicznej i będę prowadzić aptekę.

Trudno było opuścić dentystyczny gabinet?

Akurat wtedy miałam problemy z kręgosłupem. Praca stomatologa wymaga długiego siedzenia w niewygodnej pozycji, bez oparcia, co stanowiło dla mnie duży dyskomfort. Ból kręgosłupa był więc dodatkową okolicznością, która pomogła mi w podjęciu decyzji. Jestem bardzo zadowolona z takiego obrotu sprawy – zwłaszcza że tematy medyczne i paramedyczne były bliskie mojemu sercu od zawsze, a dzięki mamie aptekę znałam „od zaplecza”.

Czyli prowadzi Pani rodzinną aptekę niezależną już od 12 lat. W którym momencie zdecydowała się Pani na współpracę z Apteneo?

Pawła Jasińskiego poznałam już na samym początku, w 2007 roku. Stworzył wtedy pierwszą w Polsce grupę zakupową, do której dołączyłam. Dzięki zjednoczeniu sił, razem z innymi aptekarzami mogliśmy uzyskiwać lepsze rabaty w hurtowniach. Z czasem same zakupy przestały wystarczać, bo konkurencja była coraz większa. Trzeba było unowocześnić wygląd apteki, odpowiednio ustawić produkty, zadbać o jeszcze lepszą obsługę pacjentów. Wymagało to wiedzy marketingowej, technologicznej, finansowej. Ponieważ znam Pawła bardzo dobrze i mu ufam, dołączenie do Apteneo było dla mnie naturalnym wyborem. Efekty są znakomite.

Jak wyglądały początki? Czy apteki w 2007 roku funkcjonowały inaczej niż dziś?

W moim odczuciu kiedyś była zupełnie inna mentalność – zarówno sprzedawców, jak i nabywców. Z czasem zwiększyła się konkurencja na rynku, pacjenci zaczęli mieć większe oczekiwania, więc w naturalny sposób zmieniły się także standardy obsługi.

Jednym z pierwszych elementów, które postanowiłam zmienić w aptece, był sposób podejścia do pacjenta. Zależało mi, by docenić jego obecność, zadbać o to, żeby wrócił i polecał nas innym.

Pacjent przestał być dobrem oczywistym.

Tak, wręcz zaczęliśmy o niego zabiegać. Konkurencja spowodowała, że takie standardy dziś są obowiązujące i nikt nie wyobraża sobie, by mogło być inaczej. Kiedyś nie wszyscy o tym myśleli lub po prostu nie mieli tej świadomości. Dziś zmieniło się całkowicie rozumienie potrzeb oraz wymagań pacjentów – myślę, że dzięki temu wszyscy się bardziej nawzajem szanujemy.

Prowadzi Pani aptekę niezależną już bardzo długo. Co jest dobrego w takim rozwiązaniu?

Jak nazwa wskazuje – niezależność.

A co Pani rozumie przez niezależność?

Swoboda decydowania o tym, „co, jak, gdzie i kiedy”. Świadomość, że jest to moje, a nie jestem czyimś pracownikiem, daje mi dobre samopoczucie.

Należy też Pani do założonej niedawno Rady Aptek Niezależnych. Jaki cel Pani przyświeca?

Obserwuję, jak wiele aptek niezależnych przestaje istnieć. Wierzę, że nie musi tak być i że niezależne podmioty mogą bezpiecznie funkcjonować w polskich realiach. Trzeba się jednoczyć, rozmawiać, wspólnie wypracowywać rozwiązania. Trzymając się razem mamy większą siłę przebicia. Wtedy możemy wywierać realny wpływ na otoczenie.

Subscribe
Powiadom o 
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Może Cię zainteresować:

Ostatnio komentowane

Recent Comments

Popularne wpisy

Newsletter





Menu