LIFESTYLE

Depresja u dziecka. Jak pomóc i jak szukać pomocy?

Czas czytania: 8 minut

Jedną z najpoważniejszych chorób cywilizacyjnych jest depresja. Coraz więcej ludzi, zwłaszcza młodych, popada w stany okołodepresyjne. Wśród powodów wymienia się np. zbyt duży natłok informacji, jakimi bombarduje nas dzisiejsza rzeczywistość. Ilość bodźców dostarczanych naszym mózgom jest wielokrotnie większa, niż np. 50 lat temu. Przeciąża je to, co skutkuje chorobą. Ale to nie jedyny powód, dla którego ostatnio odnotowuje się wzrost zachorowań. Rośnie świadomość społeczna i coraz częściej mamy odwagę sięgnąć po pomoc. A to bardzo pozytywna tendencja.

 

Ze strony syna

Sam jestem jedną z ofiar tej epidemii cywilizacyjnej. Początek bardzo trudno jest wyznaczyć. Na przestrzeni mniej więcej pół roku straciłem wszelkie chęci do życia. Po kolejnym pół roku, po gwałtownym pogorszeniu, byłem już w szpitalu psychiatrycznym. Samo sięgnięcie po pomoc zajęło mi właściwie rok i w tym samym momencie nastąpiło też pogorszenie. To dowód na to, że nieleczony problem psychiczny tylko się pogłębia. Niewielu jest w stanie poradzić sobie bez pomocy fachowca, dlatego tak ważne jest, żeby po tę pomoc wyciągnąć dłoń. Nie jest to łatwe, nie wiadomo właściwie, kiedy problem się pojawia i jak zareagować.

Pierwszą reakcją obronną jest wyparcie. Bo przecież ja nie mogę być chory, innych to może dotknąć, ale nie mnie. Pojawiają się myśli, że to tylko chwilowe, „sezonowe” pogorszenie nastroju. Że ostatnio ma się po prostu za dużo na głowie, zły czas itd. Przychodzi jednak moment, kiedy rodzina i znajomi zaczynają coś zauważać, sami mówią, że coś jest nie tak. Wtedy wymówki przestają wystarczać, ale strach blokuje sięgnięcie po pomoc. Bo co, jak się ludzie dowiedzą? Albo jak okaże się, że jestem wariatem? Znakomita większość tych lęków jest irracjonalna. Depresja to nie jest żadne wariactwo. To zwykła choroba – jak biegunka, tylko bardziej długotrwała. Nie jest to jednak wyrok. Przy odpowiedniej psychoterapii i farmakoterapii jest wyleczalna. Niestety ma skłonności do nawrotów, dlatego warto uczęszczać na wizyty kontrolne, zwłaszcza jeśli nie jest się pewnym swojego samopoczucia psychicznego.

A co może być objawem depresji? Najłatwiej to ująć jako zły stan psychiczny, ale pod tym sloganem kryć się może wiele. Głównymi objawami są: anhedonia (brak odczuwania zadowolenia i szczęścia), brak energii, negatywna samoocena, problemy z apetytem lub masą ciała, zaburzony sen, zaburzona aktywność i – co najbardziej niepokojące – tendencje lub myśli samobójcze. Oprócz tych objawów wystąpić może wiele innych zaburzeń związanych z ciałem i umysłem.

Depresja nie zawsze związana jest z jakimś traumatycznym wydarzeniem, niektórzy mają do niej skłonności genetyczne. W tym przypadku najczęściej jest to choroba nawracająca. Nie oznacza to jednak bezcelowości leczenia, odpowiednia terapia jest w stanie wyciągnąć każdego. Trzeba pamiętać, że depresja jest w gruncie rzeczy chorobą śmiertelną. Jest ona powodem większości samobójstw, więc nie warto odkładać ani zaniechać leczenia. Gdybym miał udzielić rady osobom chorym lub podejrzewającym depresję, powiedziałbym, żeby nie tracić nadziei (chociaż nawet mi się zdarza, to część choroby) i sięgać po pomoc, która w dzisiejszych czasach zaczyna być dostępna.

 

Ze strony matki

Depresja – nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele osób dotyka. Pierwszą część artykułu napisał mój syn. Zdecydowaliśmy, że temat jest tak ważny, że warto go napisać uwzględniając odczucia zarówno osoby, którą ta choroba dotknęła, jak i jej bliskich.

Depresja dotyka nie tylko chorego, ale i całą rodzinę. Mój starszy syn bardzo przeżył i przeżywa chorobę brata, a ja – cóż, jestem matką, która musi sobie z tym poradzić. Nie jest łatwo wychwycić pierwsze objawy, zwłaszcza u nastolatków. To trudny czas, pełen emocji, szaleją hormony, pojawiają się nowe autorytety, pierwsze miłości. Nasz nastolatek staje się nerwowy, opryskliwy, tajemniczy. Starałam się zawsze mieć kontakt z synami i to jest chyba najważniejsze. Ale nie wystarczyło. Oczywiście zauważyłam, że młodszy syn, zawsze skryty, staje się jeszcze bardziej tajemniczy. Ale też smutny, trochę apatyczny. Zdecydowanie stracił apetyt. Proponowałam pomoc, ale na początku nie chciał o tym słyszeć. Przecież nastolatka siłą do lekarza nie zaprowadzę. Potem było coraz gorzej. Zamknął się w sobie, nie chciał rozmawiać, chodził do szkoły, ale przestał bywać na lekcjach, stracił kontakt z klasą. I w końcu telefon od psychologa szkolnego: syn ma poważną depresję. Od tego momentu zaczęła się walka o niego. Było tak, jak napisał: na początku negował potrzebę pomocy. Powoli to się zmieniało, największy przełom nastąpił, gdy syn zaakceptował fakt, że jest chory i że potrzebuje pomocy. Przed nami jeszcze długa droga, jedynie patrzenie w przyszłość z nadzieją na poprawę pozwala nam to udźwignąć.

Nie wszyscy rodzice mają dobry kontakt z dziećmi, ale trzeba szczególnie zwracać uwagę na niektóre zachowania. Gdy młody człowiek staje się zamknięty w sobie, osowiały, traci znajomych, opuszcza zajęcia szkolne, traci chęć wychodzenia z domu, przestaje jeść – to znak, że trzeba szukać pomocy. A to nie jest proste, bo system opieki zdrowotnej jest absolutnie nieprzygotowany do walki z depresją. W Warszawie jest jeden (!) oddział, przyjmujący pacjentów w wieku 15–18 lat. Łóżek 30 albo 40, reszta leży pokotem na korytarzach. Lekarze i terapeuci starają się, ale przy takim tłumie jakość terapii pozostawia wiele do życzenia. Potem jest tylko gorzej. Na wizytę kontrolną trzeba czekać miesiącami. Terapia w ramach NFZ – pani spróbuje za pół roku, może coś się zwolni. A do tego czasu to co – mam dziecko trzymać w klatce w kaftanie bezpieczeństwa? A jeśli jest to 17- latek, to już w ogóle tylko tłuc głową w ścianę.

„Proszę Pani, on za pół roku będzie pełnoletni, to nie warto zaczynać leczenia, bo potem i tak nie będzie mógł korzystać”.

„Proszę Pani, za pół roku syn będzie pełnoletni? No to wtedy zapraszamy, ale teraz nie ma takiej możliwości”..

Te zdania słyszałam tyle razy, że jeszcze mam ciemno w oczach, jak sobie przypomnę. Drodzy rodzice i opiekunowie – pozostaje leczenie prywatne. Rynek jest olbrzymi. Jednak zanim wybierzecie lekarza i terapeutę, pytajcie znajomych o opinie. Pamiętajcie też, że to pacjent musi zaakceptować lekarza, a przede wszystkim terapeutę. Inaczej wyrzucimy pieniądze w błoto. Jeśli po 2 czy 3 wizytach dziecko powie, że nie chce rozmawiać z terapeutą, trzeba poszukać innego. Leczenie nie jest tanie, ale nie ma innego wyjścia. Jeśli chodzi o farmakoterapię, to w przypadku depresji wiele leków jest refundowanych. Trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość, organizm musi „rozpoznać i zaakceptować” lek, minimum to 6 tygodni, by dało się zaobserwować zmianę. A czasem pierwszy lek nie jest trafiony, trzeba go zmienić, niekiedy połączyć z innym. Niezbędna jest cierpliwość, ocean cierpliwości.

Depresja może dotknąć nie tylko dziecko. Może zachorować partner, brat, siostra, któreś z rodziców. W każdym przypadku trzeba zaakceptować to, że osoba ta potrzebuje pomocy i że leczenie jest bardzo długie.

Mój syn znalazł wsparcie w pewnej grupie osób w internecie. Wiele z nich przeszło przez coś podobnego i teraz są w stanie się zrozumieć i sobie pomóc. Na początku bałam się tych znajomości – ale to wspaniali ludzie. Kilka osób poznałam osobiście. Wspierają się, pomagają podejmować trudne decyzje, starają się wciągnąć tych z większymi problemami z powrotem do normalnego życia. Myślę, że mój syn wiele im zawdzięcza. Na razie ciągle jeszcze potrzebuje wsparcia, ale mam nadzieję, że kiedyś to on wyciągnie rękę do kogoś, kto będzie tego bardzo potrzebował.

Subscribe
Powiadom o 
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Może Cię zainteresować:

Ostatnio komentowane

Recent Comments

Popularne wpisy

Newsletter





Menu