Moda na dzierganie powróciła w szalonym stylu. Ręcznie robione (lub wyglądające na takie) dzianiny można znaleźć w katalogach mody, na wybiegach, w sieciówkach i małych butikach. Gdy nadchodzi jesień, mamy ochotę otulić się ciepłym szalem, swetrem czy peleryną. Choć w sklepach znajdziemy mnóstwo pięknych i niepowtarzalnych dzianin – szczególnie w niewielkich sklepach z rękodziełem, warto samemu chwycić za druty czy szydełko.
Nawet jeśli nigdy wcześniej nie robiliśmy na drutach czy szydełku, szybko się nauczymy i przekonamy, że to nie tylko sposób na niepowtarzalny wygląd i pożyteczne spędzenie czasu. Taka spokojna, powtarzalna czynność, jaką jest dzierganie, ma doskonały wpływ na zdrowie, uspokaja, wycisza, niweluje stres. Nie wymaga wysiłku, jedynie precyzji i cierpliwości, a daje ogromną satysfakcję, jako że dość szybko widzimy pierwsze efekty swojej pracy. Możemy zacząć od prostych rzeczy (np. szalika) i nieskomplikowanych splotów, z czasem jednak większość z nas pokocha tę czynność i zechce się dalej rozwijać. I tu okaże się, że… dzierganie to też sposób na nawiązanie nowych ciekawych znajomości – w mediach społecznościowych funkcjonuje mnóstwo grup dla miłośników robienia na drutach czy szydełku. Na takich grupach można dzielić się doświadczeniami, chwalić efektami, a przede wszystkim – uczyć nowych technik i wzorów, zadawać pytania. Szczególnie osoby początkujące bardzo cenią sobie media społecznościowe jako źródło wiedzy i inspiracji.
Wczoraj i dziś
W czasach PRL niemal każda kobieta i dziewczyna umiała dziergać – był to jeden z niewielu sposobów na odświeżenie garderoby i ubranie się w coś niepowtarzalnego. Rynek odzieżowy był dość ubogi, tekstylia nie zachwycały wyglądem ani jakością, choć oczywiście zdarzały się wyjątki. Osoby zamożniejsze ubierały się w butikach lub na tzw. ciuchach – tak, bo w „dawnych czasach” bazarki z ciuchami wcale nie były dla osób niezamożnych. Sprzedawano tam zachodnią odzież, często niedrogo pozyskiwaną przez wyjeżdżających za granicę szczęściarzy – w tanich sieciówkach lub na pchlich targach, za to odprzedawaną z ogromnym narzutem. Posiadaczom i posiadaczkom cieńszych portfeli pozostawała własna kreatywność – szycie i dzierganie. W wielu domach znajdowała się maszyna do szycia i osoba umiejąca szyć, a już druty i szydełka były niemal w każdym domu. Dziergały mamy i babcie, dziergały nastolatki i studentki. Poczynając od prostych rzeczy, najczęściej szalików, getrów czy chust, poprzez swetry, rękawiczki, czapki – aż po płaszcze, torebki czy nieco wymyślniejsze nakrycia głowy. Pamiętam, jak moja babcia chodziła jesienią w długim płaszczu zrobionym własnoręcznie na drutach – oczywiście miał on podszewkę i ocieplenie (udziergała go i uszyła sama), natomiast materiałem „wierzchnim” była dzianina o grubym splocie, w trzech zmieszanych ciepłych odcieniach brązu. Był przepiękny i żałuję do dziś, że w pewnym momencie pozwoliłam babci go wyrzucić. A wyrzuciła, gdy już w sklepach pojawiło się „wszystko” i z satysfakcją kupiła sobie „prawdziwy” płaszcz…
Średnie pokolenie, czyli obecne 40+, robótkami ręcznymi praktycznie się nie zajmowało. Starsze przedstawicielki tej grupy wiekowej miewały jeszcze w szkole zajęcia praktyczno-techniczne, podczas których uczyły się gotowania, szycia czy dziergania, jednak stopniowo zajęcia te przestawały być poważnie traktowane (zwłaszcza że i tak na koniec miało się dobrą ocenę) i nie wnosiły za wiele do zasobu ogólnych umiejętności. A szkoda. Podobnie było w domach – matki obecnych 45-50 latek latek jeszcze robiły im na drutach sweterki, szaliki czy modne w drugiej połowie lat 80. getry, opaski i kominy na głowę (które nie tak dawno temu triumfalnie powróciły do świata mody). Potem odłożono druty, szydełka, stare swetry wyrzucono na śmietniki lub do kontenerów (a wcześniej były bezcennym źródłem włóczki do wyrobu nowych cudów) i o dzierganiu zapomniano, uważając je za niemodne, przestarzałe i zbyt czasochłonne.
Samo zdrowie
Oczywiście, jedną z najważniejszych zalet robienia na drutach jest samodzielne wyczarowanie sobie wymarzonej sztuki odzieży, czy też pięknego koca, narzuty, torby. Daje to ogromną satysfakcję, pozwala uzupełnić garderobę o coś nietuzinkowego, jedynego w swoim rodzaju. Bardzo uzdolnione i szybko dziergające osoby mogą też w ten sposób podratować domowy budżet – wiele sklepów z rękodziełem z dumą prezentuje niepowtarzalne swetry, czapki, rękawice czy szale. Jeśli nawet nie uda się nawiązać kontaktu z żadnym sklepem, zawsze można rozprowadzać swoje dzieła wśród znajomych, nie tylko tych najbliższych – szczególnie jeśli poświęcimy trochę czasu na zaprezentowanie twórczości na facebooku lub instagramie. Nawet jeśli nie sprzedamy naszych prac, więcej osób je dzięki temu zobaczy, oceni i doceni – kto wie, co jeszcze dzięki temu może się zdarzyć.
To jednak nie wszystkie korzyści z dziergania. Są też inne, pośrednie wprawdzie, ale – bardzo ważne. Robienie na drutach ma bowiem wiele zalet zdrowotnych. Przede wszystkim wycisza i koi stres. Niektórzy porównują je nawet do medytacji. Dzierganie wymaga skupienia, koncentracji, bycia tu i teraz, uważności. Jednocześnie jest to spokojny, powtarzający się ruch, który niezwykle uspokaja i relaksuje. Co ciekawe, ma też realny wpływ na zdrowie – osobie zajętej dzierganiem, wyciszonej i zarazem skupionej, obniża się ciśnienie krwi i tętno. Taka uważna praca poprawia też koncentrację, więc sprzyja myśleniu, uczeniu się, ćwiczy pamięć.
To też doskonałe ćwiczenie manualne – wielu z nas zapomniało już o tym, jak ważne jest usprawnianie rąk. W większości pracujemy na komputerach, nasze nadgarstki spoczywają na twardych biurkach, a potem bolą. Palce jednostajnym ruchem tłuką w klawiaturę (często nie wszystkie, niewielu z nas pisze przy użyciu wszystkich palców, choć kiedyś, gdy jeszcze pisano na maszynie, było to wymagane). A potem również bolą i sztywnieją. Tymczasem robienie na drutach uelastycznia i usprawnia stawy, ćwiczy ich ruchomość, zapobiega sztywnieniu. Robiąc na drutach ćwiczymy również oczy – wreszcie pracują one w inny sposób niż przy migającym, niezdrowym dla nich ekranie. Dobieranie kolorów i wzorów, uważne śledzenie oczek i splotu dzianiny jednocześnie ćwiczy nasz wzrok i relaksuje, odpręża oczy.
Skoro więc dzierganie jest pożyteczne, modne, na czasie i w dodatku zdrowe, pozostaje nam tylko jedno – jak najszybciej chwycić za druty i pierwszy motek włóczki, uprzednio oczywiście zaznajomiwszy się z podstawowymi tajnikami sztuki. Dzięki nowemu, ciekawemu zajęciu szybciej będą nam też mijały długie, jesienne wieczory…