Agnieszka Mączyńska-Dilis, Autor w serwisie Blog Apteneo Eksperckie porady dla aptekarzy Sun, 09 Oct 2022 18:26:16 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.0.5 https://blog.apteneo.pl/wp-content/uploads/2021/02/favicon-150x150.png Agnieszka Mączyńska-Dilis, Autor w serwisie Blog Apteneo 32 32 Piknik dobry na wszystko https://blog.apteneo.pl/piknik-dobry-na-wszystko/ https://blog.apteneo.pl/piknik-dobry-na-wszystko/#respond Sat, 27 Aug 2022 07:13:23 +0000 https://blog.apteneo.pl/?p=791 Ciepłe letnie dni aż się proszą, żeby spędzać je na świeżym powietrzu – na łące, w lesie, nad wodą. Nie wszyscy możemy już cieszyć się urlopem, niektórzy wyjadą dopiero we wrześniu. Doskonałym sposobem na odprężenie, relaks, spotkanie, a przy okazji zjedzenie czegoś smacznego, są pikniki. Nie zawsze muszą one wiązać się z dłuższą wycieczką, np....

The post Piknik dobry na wszystko appeared first on Blog Apteneo.

]]>
Ciepłe letnie dni aż się proszą, żeby spędzać je na świeżym powietrzu – na łące, w lesie, nad wodą. Nie wszyscy możemy już cieszyć się urlopem, niektórzy wyjadą dopiero we wrześniu. Doskonałym sposobem na odprężenie, relaks, spotkanie, a przy okazji zjedzenie czegoś smacznego, są pikniki. Nie zawsze muszą one wiązać się z dłuższą wycieczką, np. za miasto (choć takie są oczywiście najprzyjemniejsze). Kilkugodzinny piknik można urządzić w parku, na polance w miejskim lesie, na łące, w ogródku działkowym etc.

Podczas pikniku robi się to, co większość z nas lubi – leży na kocyku, odpoczywa, podziwia przyrodę, zajada i popija różne pyszności. Pikniki nie są raczej imprezami ludnymi i głośnymi (choć wiele masowych imprez zapożycza sobie tę nazwę, wtedy jednak wiadomo, że przybywamy na nie w swoim gronie i choć wokół nas w podobny sposób bawi się wiele osób, robimy to jednak na własną odpowiedzialność i własny na ogół koszt). Kameralny, kilkugodzinny piknik możemy urządzić wyłącznie w gronie rodzinnym lub w małej grupce przyjaciół, a czasem nawet… tylko we dwoje! W tym ostatnim przypadku warto oczywiście starannie wybrać miejsce, tak aby atmosfera była kameralna (a nawet nieco romantyczna) i abyśmy mogli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem bez natrętnych oczu dookoła, śledzących każdy nasz ruch i gest, szczególnie jeśli coś w ten sposób celebrujemy– rocznicę, zaręczyny czy po prostu randkę.

Formuła spotkań piknikowych stała się jeszcze popularniejsza w ciągu ostatnich dwóch lat. Pandemiczne obostrzenia utrudniały organizowanie spotkań w lokalach, był też czas, że obowiązywały ograniczenia dotyczące prywatnych imprez domowych i liczby osób, które mogły w nich uczestniczyć. Dlatego, gdy tylko pogoda na to pozwalała, spotkania towarzyskie przenosiliśmy w plener – oczywiście wtedy, gdy już można było wychodzić z domów i spotykać się ze znajomymi. Był taki moment, że nieco poluzowano obostrzenia, ale tylko pod kątem otwarcia ogródków restauracyjnych – same lokale były zamknięte, a i w ogródkach przestrzegano limitów. Rozwiązaniem były spotkania pod gołym niebem, na publicznym terenie lub w prywatnych ogródkach czy na działkach – z zamówionym lub samodzielnie przygotowanym jedzeniem, grillem etc.

Miejsce jest ważne

Jak zorganizować udany piknik? Bardzo ważny jest wybór miejsca, określenie liczby osób i ram czasowych. Wszystko zależy od tego, czy mamy ochotę po prostu na lekki posiłek pod gołym niebem, czy też na większe spotkanie, połączone z relaksem na słońcu i powietrzu. Od wyboru miejsca zależy to, czy formuła spotkania ma być bezalkoholowa czy też możemy bezpiecznie pozwolić sobie na drinka, bez ryzyka zapłacenia mandatu. W miejskich przestrzeniach, parkach czy innych terenach nie wolno pić alkoholu poza miejscami do tego przeznaczonymi, czyli de facto zorganizowaną gastronomią. Powiedzmy, że w miejscach bardziej oddalonych od miasta jest to półlegalne, choć nadal możemy liczyć się z konsekwencjami. Dlatego najbezpieczniej jest imprezę „z procentami” zorganizować raczej na prywatnej działce czy w miejscu bardziej oddalonym od cywilizacji – a za tym idzie kwestia dotarcia na miejsce. Oczywiście bezdyskusyjne jest to, że kierowca ogranicza się do napojów bezalkoholowych, no chyba że mamy opcję noclegu, nawet typu biwak. Jest jednak wiele ciekawych piknikowych terenów, do których można dotrzeć pociągami czy autokarami, tylko w tym przypadku pamiętajmy, że wszystko, co zamierzamy zabrać ze sobą, będziemy nieść na plecach lub w rękach.

Wybierając miejsce, miejmy na uwadze także inne względy praktyczne. Idealne miejsce na piknik powinno mieć równą, miękką nawierzchnię. Najlepsza jest trawa, przyjemny może być też miękki piasek – to drugie jednak, przy silnym wietrze, może wiązać się z tym, że wszystkie nasze przysmaki będą zapiaszczone. Idealnie, gdyby miejsce było odrobinę zacienione, tak jak np. leśna polana – nie wszyscy lubią słońce. Jeśli jesteśmy na łące czy nad brzegiem rzeki, spróbujmy znaleźć drzewo czy zarośla, które choć trochę osłonią nas przed słońcem, no chyba że robimy piknik „na wypasie” i zabieramy parasole, parawany, leżaki…

Najczęściej jednak „piknik” kojarzy nam się z matą czy kocem rozłożonym na ziemi. Tam też rozkładamy nasze przysmaki i sami sadowimy się lub układamy wygodnie. Dlatego dobrze, żeby podłoże było miękkie i dość stabilne. Rozejrzyjmy się też, czy w pobliżu nie ma miejsca, gdzie można skorzystać z toalety. Jeśli nie, trzeba będzie poradzić sobie w plenerze, oczywiście tak, żeby nie zostawić po sobie śladu…

Jedz, pij i wypoczywaj

Najważniejszym elementem pikniku jest oczywiście „piknikowy kosz”, a raczej jego zawartość. Oczywiście kosz to przenośnia, dziś jego rolę najczęściej pełnią torby termiczne z mrożonymi wkładami, pozwalające zachować potrawom świeżość a napojom orzeźwiający chłód. Na ogół zabieramy też jednorazowe naczynia – oczywiście dziś rezygnujemy z plastiku, lepszym rozwiązaniem są papierowe talerze i drewniane sztućce. Możemy oczywiście zaopatrzyć się w specjalną turystyczną zastawę, która posłuży nam wielokrotnie – kupimy ją w sklepach sportowych i turystycznych.

Co jeść na pikniku? Najlepiej to, co jest łatwe do chwycenia w palce, nie pobrudzi nas, nie pokruszy się i w dodatku będzie smaczne. Sałatki nie są najlepszym rozwiązaniem, bo potrzeba do nich większej ilości akcesoriów, w upale mogą podejść wodą, a warzywa stracić jędrność. Możemy jednak zabrać pokrojone w słupki warzywa , a w pudełeczkach pasty i dipy do maczania – np. czosnkowy twarożek, hummus, pastę z avocado. Świetnie sprawdzą się przekąski typu „finger food” – małe muffinki, roladki, sakiewki z małych naleśników czy papieru ryżowego, koreczki, kawałki serów, kabanosy – w sprzedaży są dziś też bardzo smaczne bezmięsne. Jeśli posiłek ma być bardziej „obiadowy” przydadzą się pieczone pałki kurczaka, a dla wegetarian – paszteciki i bułeczki z rozmaitymi nadzieniami. Wiele osób łączy z piknikami opcję grillową – tu pomysłów na menu jest mnóstwo, zarówno w opcji wege, jak i mięsnej. Pamiętajmy tylko, jeśli wybieramy miejsce niezbyt odległe, że nie każdy lubi zapach dymu i palącego się mięsa.

Na deser sprawdzą się owoce czy małe ciasteczka, np. słodkie muffiny czy małe tarty z owocami. Lepiej nie zabierać zbyt wielu słodyczy – w upalny dzień przyciągają owady.

Jeśli chodzi o napoje, to pamiętajmy, żeby nie były zbyt słodkie – to też ryzyko przyciągnięcia owadów. Jeśli pijemy z puszek czy butelek, zasłaniajmy je – mogą wpaść do nich osa lub szerszeń, bardzo niebezpieczne, gdy dostaną się do ust. Najlepiej przelewać napoje do kubeczków. Papierowe mogą się łatwo przewracać, ale w sklepach turystycznych dostępne są metalowe kubki, o płaskim i stabilnym dnie, można też wybrać zamykane kubki z ustnikami. To, co będziemy pić, zależy od miejsca i charakteru imprezy – jeśli jesteśmy w miejscu, gdzie nie ma zakazu picia alkoholu, świetnie sprawdzi się piwo lub białe wino. Warto też zabrać wodę i soki, szczególnie w upały.

I najważniejsza rzecz, którą musimy zabrać ze sobą – dobry humor i chęć miłego spędzenia czasu. Wtedy każdy piknik będzie udany. Miłej zabawy!

The post Piknik dobry na wszystko appeared first on Blog Apteneo.

]]>
https://blog.apteneo.pl/piknik-dobry-na-wszystko/feed/ 0
Seniorze, nawadniaj się! https://blog.apteneo.pl/seniorze-nawadniaj-sie/ https://blog.apteneo.pl/seniorze-nawadniaj-sie/#respond Mon, 04 Jul 2022 08:00:16 +0000 https://blog.apteneo.pl/?p=774 Choć nie wstępuje się dwa razy do tej samej rzeki, my regularnie powtarzamy niektóre tematy. Szczególnie te, które można nazwać tematem-rzeką. Wychodzimy bowiem z założenia, że kropla drąży kamień… Hydrologiczne metafory nie są przypadkiem – tak, znów będziemy przypominać o regularnym nawadnianiu organizmu w upały. Adresujemy nasz apel szczególnie do seniorów. Osoby starsze są latem...

The post Seniorze, nawadniaj się! appeared first on Blog Apteneo.

]]>
Choć nie wstępuje się dwa razy do tej samej rzeki, my regularnie powtarzamy niektóre tematy. Szczególnie te, które można nazwać tematem-rzeką. Wychodzimy bowiem z założenia, że kropla drąży kamień… Hydrologiczne metafory nie są przypadkiem – tak, znów będziemy przypominać o regularnym nawadnianiu organizmu w upały. Adresujemy nasz apel szczególnie do seniorów.

Osoby starsze są latem bardzo narażone na odwodnienie , jako że słabiej odczuwają one pragnienie (z wiekiem ulega zaburzeniu praca receptorów odpowiedzialnych za jego odczuwanie). Często ich dzień wygląda tak, że wypijają szklankę herbaty do śniadania, przedpołudniową kawę, jakiś kompot lub wodę z sokiem do obiadu, popołudniową herbatę i coś do kolacji. Bilans spożytych w ten sposób płynów jest niewystarczający dla potrzeb organizmu. Odbija się to stopniowo na układzie krążenia, układzie pokarmowym i wydalniczym, pracy nerek, stanie skóry (wiele starszych osób ma ją bardzo przesuszoną), a także ogólnym samopoczuciu (bóle i zawroty głowy, zaparcia, ryzyko zasłabnięcia). Przyjmowanie zbyt małych ilości płynów jest szczególnie niebezpieczne w upały, kiedy organizm wytraca większe ilości wody wraz z potem. Może wtedy dojść do odwodnienia, które dla seniora może nawet skończyć się hospitalizacją.

Regularnie i powoli

Niekiedy senior, nawet czując pragnienie i uznając sens picia większych ilości płynów, świadomie je sobie ogranicza, np. przed dłuższym wyjściem z domu czy przed snem, obawiając się konieczności częstszego korzystania z toalety. Oczywiście, jeśli przez resztę dnia pijemy wystarczająco, taki proceder nie powinien szkodzić, jeśli jednak wyjście ma być dłuższe, warto wziąć ze sobą butelkę wody. Sposobem, żeby potrzeba pójścia do toalety nie pojawiła się bardzo szybko, jest po prostu regularne picie, częste a w niewielkich ilościach. Wtedy organizm zagospodarowuje wodę na bieżąco, nerki pracują sprawniej, bez przestojów i obciążeń. Planując dłuższe spacery warto nawadniać się od rana, w niewielkich ilościach, tuż przed wyjściem z domu skorzystać z toalety (i już potem w domu nie pić), wziąć ze sobą butelkę wody i popijać jej zawartość powoli, niewielkimi łykami, tak aby nie dopuścić do uczucia pragnienia. Zwykle jeśli to ostatnie się pojawia, mamy tendencję do szybkiego wypicia dużej ilości. Wtedy potrzeba skorzystania z toalety pojawi się błyskawicznie. To znak, że organizm nie zdążył wykorzystać wypitego płynu i musi wydalić go z pomocą nerek, a zapotrzebowanie na wodę nadal nie zostało zaspokojone.

Pamiętajmy, że dzienne zapotrzebowanie dorosłego człowieka (niezależnie od wieku), to 2-2,5 litra płynów, a w upały zdecydowanie więcej. Część dostarczana jest z pożywieniem – warzywami, owocami, zupami, jednak i tak powinniśmy wypijać dziennie przynajmniej 1,5 litra wody (najlepiej) lub wody i innych napojów, choć lekarze raczej zalecają nie doliczanie do dziennego bilansu kawy, napojów z zawartością alkoholu i mocnej herbaty.

Wiemy już, że pić trzeba, bo to warunek zdrowego działania całego organizmu. Sięgajmy po płyny regularnie, najlepiej jeszcze zanim poczujemy pragnienie, jednak nie pijmy szybko i nie wypijajmy naraz zbyt dużo. Szklanka (niewielka) wody, wypitej powoli i małymi łykami przez kilka-kilkanaście minut, nawodni organizm lepiej, niż półlitrowa butelka wypita duszkiem. W tym drugim przypadku nie tylko natychmiast pojawi się potrzeba skorzystania z toalety, ale też wróci uczucie pragnienia. Jeśli mamy tendencję do szybkiego picia dużymi łykami, zaopatrzmy się w… słomkę (oczywiście dziś używamy wyłącznie naturalnych lub papierowych) – zmusi nas ona do wolniejszego picia.

Jeśli nie mamy pewności, czy wypijamy wystarczające ilości płynów, można ustawić w telefonie budzik np. w godzinnych odstępach, lub zainstalować specjalną aplikację. Jeśli nosimy ze sobą zawsze butelkę wody, ale pod koniec dnia okazuje się, że wypiliśmy niewiele, możemy markerem zrobić na niej odstępy (odpowiadające tak mniej więcej pojemności szklanki) – na niektóre osoby działa to mobilizująco do picia i pozwala na bieżąco kontrolować ilość płynów.

Żeby jeszcze smakowało

Wiele osób nie lubi smaku (a raczej, jak twierdzi, braku smaku) wody, a wszystkie autorytety medyczne i żywieniowe ciągle i uporczywie zalecają ją właśnie jako najlepszy napój. Co wtedy? Najlepszym sposobem jest dodanie np. soku z cytryny lub pomarańczy, plasterków imbiru, pachnących ziół, odrobiny miodu… Jeśli jednak i to nam nie smakuje, pamiętajmy, że jest wiele napojów, które nie zaszkodzą naszemu zdrowiu, a nawodnią prawie równie dobrze, jak woda.

Co zatem można pić, jeśli woda absolutnie „nie wchodzi”?

Na sklepowych półkach znajdziemy nie tylko słodkie soki, napoje gazowane czy energetyki. Od paru lat bardzo popularnym napojem jest woda kokosowa – ma ona delikatny i przyjemny smak, a jej skład jest wyjątkowo korzystny dla ludzkiego organizmu, zawiera bowiem komplet elektrolitów. Ten napój możemy polecić w ciemno właściwie każdemu. Bardzo modnym napojem wśród młodych ludzi stała się kombucha. Napój jest produkowany na bazie herbaty, którą poddaje się fermentacji przy pomocy specjalnych grzybków. Efektem jest lekko gazowany, kwaskowaty i bardzo orzeźwiający płyn, zawierający naturalne probiotyki. Można też spróbować naturalnego soku z brzozy – jest on sprzedawany w szklanych butelkach, bywa nawet w supermarketach, a już na pewno znajdziemy go w sklepach ze zdrową żywnością. No i wreszcie kwas chlebowy – dla wielu z nas to smak dzieciństwa. Kupując kwas czytajmy jednak etykiety – niektóre z tych napojów, zwłaszcza sprzedawanych w dużych plastikowych butelkach, zawierają słodziki i chemiczne dodatki. Bardzo dobre są kwasy importowane z Litwy, często sprzedawane w szklanych butelkach – mają naturalny skład i są pyszne.

Nieco bardziej „chemicznym” rozwiązaniem są napoje izotoniczne – jest ich na sklepowych półkach też bardzo duży wybór. Mają wyraziste smaki, a ich skład dedykowany jest osobom, które uprawiają wysiłek fizyczny i intensywnie się pocą. Osoby, które mają problem z piciem wody, mogą sięgnąć czasem po taki napój, choć lepiej go jednak nieco rozcieńczyć – mikstury te w smaku są dość słodkie.

Oczywiście smaczny napój możemy też przyrządzić w domu. Polecamy domową lemoniadę, niesłodzone kompoty lub mrożoną herbatę – to naprawdę szerokie pole do popisu. Można też zmiksować wodę ze świeżymi owocami, np. truskawkami, kiwi lub arbuzem – w takich proporcjach, aby uzyskać nie efekt „smoothie”, ale raczej kolorowej i pachnącej lemoniady. Miłośnicy fermentowanych napojów mlecznych mogą spróbować tureckiego patentu – ayranu. Do przyrządzenia tego napoju potrzebujemy pitnego jogurtu i wody, odrobiny soli oraz przypraw ziołowych. Doskonale orzeźwia, zaopatruje organizm w cenne bakterie probiotyczne i składniki mineralne, a też jest dobrym sposobem na nawodnienie, dzięki wymieszaniu jogurtu pół na pół z wodą.

The post Seniorze, nawadniaj się! appeared first on Blog Apteneo.

]]>
https://blog.apteneo.pl/seniorze-nawadniaj-sie/feed/ 0
Pomaganie jest zdrowe https://blog.apteneo.pl/pomaganie-jest-zdrowe/ https://blog.apteneo.pl/pomaganie-jest-zdrowe/#respond Tue, 14 Jun 2022 09:50:23 +0000 https://blog.apteneo.pl/?p=759 Osoby potrzebujące, ubogie, w kryzysie – zawsze były mniej lub bardziej widoczne. Pomagaliśmy im tak jak mogliśmy, umieliśmy i na tyle, na ile czuliśmy taką potrzebę – jedni mniej i symbolicznie, inni więcej, w miarę sił, środków, dostrzeganych potrzeb. Od paru miesięcy jednak przez nasz kraj przepływa ogromna fala ludzi, którzy w wyniku wojny potracili...

The post Pomaganie jest zdrowe appeared first on Blog Apteneo.

]]>
Osoby potrzebujące, ubogie, w kryzysie – zawsze były mniej lub bardziej widoczne. Pomagaliśmy im tak jak mogliśmy, umieliśmy i na tyle, na ile czuliśmy taką potrzebę – jedni mniej i symbolicznie, inni więcej, w miarę sił, środków, dostrzeganych potrzeb. Od paru miesięcy jednak przez nasz kraj przepływa ogromna fala ludzi, którzy w wyniku wojny potracili domy, pracę i cały dobytek. W dodatku to nasi najbliżsi sąsiedzi. Rzuciliśmy się do pomocy, spontanicznie – a skala tego zjawiska zaskoczyła chyba i nas samych…

Nie ma chyba osoby, która przynajmniej raz od wybuchu wojny nie przekazała pieniędzy czy choćby odrobiny żywności na rzecz ukraińskich uchodźców lub tych, którzy pozostawszy tam, na miejscu, walczą, doznają ran, głodują, potrzebują leków. Kto mógł, organizował transporty, przewoził uchodźców z granicy, kto mógł, oferował mieszkania, noclegi, posiłki – i to dzieje się nadal. Kto nie miał takich fizycznych czy finansowych możliwości, przekazywał datek organizacjom pomocowym lub choćby kupował butelkę wody i kanapkę przerażonym, wyczerpanym ludziom gromadzącym się na dworcach. Oczywiście, ukraińscy uchodźcy mogą liczyć też na pomoc instytucjonalną, jednak na samym początku najwięcej dawali z siebie zwykli ludzie – i większość robi to dalej…

Dla innych i dla siebie

O tym, że warto pomagać, pisaliśmy wielokrotnie. Na tym polega istota człowieczeństwa, że udzielamy sobie wzajemnej pomocy, wspieramy słabszych, dzielimy się z tymi, którzy mają mniej od nas. Jest wiele akcji i inicjatyw, które pokazują, że potrafimy i chcemy pomagać innym. Oczywiście nie tylko teraz – wcześniej też dostrzegaliśmy np. osoby w kryzysie bezdomności czy dzieci wymagające leczenia, wielu z nas niepokoiło się również sytuacją innych uchodźców – tych na granicy z Białorusią, choć pomaganie im było i jest zdecydowanie trudniejsze.

Ci, którzy mają pomaganie we krwi, nadal nie ustają w swoich wysiłkach. Wiele innych osób, które do tej pory chciały zrobić coś dobrego dla innych, tylko nie wiedziały, jak się za to zabrać, obecnie nie ma już wątpliwości. Oczywiście pojawiają się także głosy krytyczne czy wyrażające obawy, ale one zawsze były i będą, a w zestawieniu z tym ogromem spontanicznego dobra, które wyszło z nas jako społeczeństwa, na szczęście okazują się nieliczne. Większość z nas chce pomagać nadal, w miarę swoich sił i możliwości. Po paru miesiącach najczęściej wiemy też, jak to robić, jaka jest największa skala potrzeb – i na co sami możemy sobie pozwolić.

Pomagając, myślimy o innych, nie o sobie. Nie robimy tego dla poklasku ani dla pochwalenia się, choć  oczywiście często zauważamy, że gdy zrobiliśmy coś dla innych, czujemy się lepiej, jesteśmy bardziej zadowoleni z siebie, spokojniejsi wewnętrznie. Może to być zasługą endorfin, które uwalniają się w momencie, gdy robimy coś pozytywnego, gdy sami czujemy, że postępujemy słusznie i dobrze. Endorfiny niwelują stres i zmęczenie (które mogą wystąpić u osób bardzo aktywnie angażujących się w pomocowe działania), wywołują pozytywne emocje i poczucie satysfakcji. Regularnie uwalniane w ten sposób, zdecydowanie poprawiają kondycję psychiczną, zapewniają poczucie sensu, a nawet jakiś rodzaj spełnienia, jednym słowem – sprawiają, że czujemy się potrzebni i mamy chęć do dalszych działań. Wzrasta też poczucie własnej wartości i samoocena, jest to widoczne szczególnie u bardzo młodych osób, np. nastolatków – takie badania przeprowadzili chińscy badacze. Dzieci, które od najmłodszych lat uczone są dzielenia się z innymi, są bardziej otwarte, empatyczne, mniej podatne na stres, odporniejsze psychicznie, rzadziej wykazują też w wieku dorastania skłonność do zachowań ryzykownych, np. sięgania po używki.

To przedłuża życie

Psychika to jednak nie wszystko. Jak się okazuje (przeprowadzono na ten temat wiele badań) regularne angażowanie się w działania pomocowe wpływa także korzystnie na nasze zdrowie fizyczne, a nawet może przedłużyć życie! Przykładowo, w latach 50. ubiegłego wieku zrobiono takie badanie wśród kobiet – zamężnych i niepracujących matek. Okazało się, że te z nich, które oprócz domu i wychowywania dzieci angażowały się również w dobroczynność, były odporniejsze, rzadziej zapadały na choroby, deklarowały też wyższy poziom zadowolenia i poczucia spełnienia w życiu. Z innych badań wynikało, że osoby angażujące się w wolontariat są mniej narażone na ryzyko ataku serca lub wylewu, żyją zdecydowanie dłużej i zdrowiej. Mogą być za to odpowiedzialne przeciwciała zwalczające choroby, które organizm produkuje wraz z wyrzutem endorfin.

Podobne wnioski wysnuli naukowcy z Uniwersytetu w Michigan, którzy badali śmiertelność wśród seniorów. Okazywało się, że zdecydowanie bardziej długowieczne były osoby, które były zaangażowane w udzielanie pomocy, czy to osobom z rodziny, czy z zewnątrz, np. na zasadzie wolontariatu. Badania wykonane metodą rezonansu magnetycznego wskazały, że w momencie myślenia przez nich o pomaganiu aktywizowały się konkretne obszary mózgu – jeden odpowiedzialny za empatię, drugi za tzw. poczucie nagrody (czyli uczucie spełnienia i satysfakcji). U tej grupy stwierdzono też mniejsze ryzyko wczesnego zgonu spowodowanego chorobami układu krążenia. Jak zwrócili uwagę badacze z Uniwersytetu w Pittsburgu, oprócz aktywowania „ośrodków nagrody”, mózg osoby zaangażowanej w pomaganie zmniejsza aktywność tych obszarów, które są odpowiedzialne za fizyczne reagowanie na stres (czyli np. zwiększanie ciśnienia krwi czy produkowanie cytokin prozapalnych).

Żeby się nie wypalić

Pamiętajmy jednak, że we wszystkim, co robimy, warto zachować równowagę i złoty środek. Podobnie jak w pracy czy w innym obszarze aktywności, także nadmiernie angażując się w pomaganie można ulec wypaleniu – szczególnie gdy robimy to ponad siły, kosztem własnego odpoczynku czy zdrowia lub tracąc z oka najbliższych, dzieci, rodzinę. Tę granicę, wbrew pozorom, można łatwo i niezauważalnie przekroczyć. Nie obciążajmy się zanadto – ani fizycznie, ani emocjonalnie, możemy bowiem przypłacić to zdrowiem. Zaniedbywanie posiłków czy odpoczynku, dźwiganie zbyt ciężkich rzeczy czy nawet nadmierne obciążenie psychiczne (gdy bierzemy na siebie zbyt wiele, widzimy zbyt wiele nieszczęść, wszystkiemu chcemy podołać, wszystkiemu zaradzić, a czujemy już, że nie starczy nam sił) może sprawić, że nasza naturalna i chwalebna chęć pomocy innym obróci się przeciwko nam i zamiast spełnienia i satysfakcji zaowocuje frustracją, stresem i przemęczeniem. Dlatego pamiętajmy, żeby nie angażować w żadną działalność wszystkich posiadanych sił, środków i czasu – nikomu w ten sposób bardziej nie pomożemy, a możemy zaszkodzić sobie.

The post Pomaganie jest zdrowe appeared first on Blog Apteneo.

]]>
https://blog.apteneo.pl/pomaganie-jest-zdrowe/feed/ 0
Gdy włos siwieje… https://blog.apteneo.pl/gdy-wlos-siwieje/ https://blog.apteneo.pl/gdy-wlos-siwieje/#respond Tue, 07 Jun 2022 10:01:11 +0000 https://blog.apteneo.pl/?p=765 Wokół siwizny narosło mnóstwo złych skojarzeń. Gdy chcemy wyrazić negatywny stosunek do jakiejś sytuacji, mówimy, iż przez nią osiwiejemy lub że już przybyło nam siwych włosów. Siwizna jest niemiła szczególnie kobietom – pierwsze nitki zwykle wyrywamy, a gdy jest ich więcej, sięgamy po farbę. Jednocześnie, szczególnie w kręgach celebrytów, zauważa się dziś trend na siwe...

The post Gdy włos siwieje… appeared first on Blog Apteneo.

]]>
Wokół siwizny narosło mnóstwo złych skojarzeń. Gdy chcemy wyrazić negatywny stosunek do jakiejś sytuacji, mówimy, iż przez nią osiwiejemy lub że już przybyło nam siwych włosów. Siwizna jest niemiła szczególnie kobietom – pierwsze nitki zwykle wyrywamy, a gdy jest ich więcej, sięgamy po farbę. Jednocześnie, szczególnie w kręgach celebrytów, zauważa się dziś trend na siwe włosy, nawet u osób młodych – wtedy kolor pochodzi z gabinetu fryzjerskiego. Często gwiazdy w wieku dojrzałym rezygnują z farbowania włosów i dumnie noszą na głowach srebro. Mimo to srebrne pasma budzą u nas czasem smutek i refleksje o przemijaniu…

Co powoduje siwienie i dlaczego ten naturalny proces budzi takie emocje? Przez całe wieki siwe włosy były powodem do dumy, kojarzyły się z mądrością, budziły szacunek. Wraz z coraz silniejszym parciem na wieczną młodość wyparliśmy także siwiznę. Nie miała prawa pojawić się na naszych głowach – i nadal wiele osób tak uważa. U innych – owszem, nawet pochwalimy odwagę. U nas? Za żadne skarby!

Co z tą melaniną?

Za kolor włosów odpowiedzialna jest melanina – pigment, który warunkuje również odcień skóry, wybarwienie rzęs czy brwi, a także kolor oczu i podatność na opaleniznę. Komórki wytwarzające ten pigment – melanocyty, umiejscowione są w naskórku. Są trzy rodzaje melanin, dwa z nich związane są z odcieniem włosów i skóry. Pierwszy, eumelanina, odpowiada za ciemne włosy i smagłą karnację, drugi – feomelanina, za włosy jasne i rude oraz świetlistą skórę. Z czasem słabnie aktywność wielu komórek – także melanocytów. Obniża się wtedy produkcja melaniny i jej synteza w mieszkach włosowych. Pierwsze sygnały zauważamy właśnie na głowie (choć u mężczyzn siwieje również zarost), często w całkiem młodym wieku. Podatność na siwienie jest indywidualna, bywa uwarunkowana dziedzicznie, wpływ na nią mają również kwestie hormonalne. Im mniej melaniny, tym więcej na naszych głowach pojawia się słabiej wybarwionych włosów. Nie zawsze są srebrne nitki, z jakimi kojarzymy siwiznę – bywają bladożółte lub białe. Łatwiejsze do zauważenia są oczywiście w czuprynach ciemnych – blondynki często nie zauważają, gdy zaczynają siwieć. Ten rodzaj siwienia, uwarunkowany wiekiem (nie zawsze bardzo zaawansowanym) nazywamy siwieniem fizjologicznym lub naturalnym. Obecnie bada się rozmaite uwarunkowania, którym podlega proces syntezy melaniny – może mieć na niego wpływ produkcja w organizmie nadtlenku wodoru (mającego działanie wybielające) i obniżanie się poziomu enzymów, które neutralizują ten składnik.

Znane jednak również zjawisko siwienia przedwczesnego i istotnie jedną z jego przyczyn może być stres (choć przypadki „gwałtownego osiwienia w jedną noc” to raczej legendy). Za przedwczesną siwiznę (choć, jak już wspominaliśmy, podatność na ten proces jest uwarunkowana genetycznie i jeśli nasze matki lub babki siwiały w młodym wieku, prawdopodobnie nas też to czeka) odpowiedzialny jest także niezdrowy styl życia i zła dieta, w tym niedobory witamin, szczególnie z grupy B (biotyny, kwasu foliowego czy B12). Czasami też proces siwienia związany jest z niektórymi chorobami, np. problemami z tarczycą.

Trudno jest zatrzymać proces siwienia, a odwrócenie go jest niemożliwe, możemy jednak spróbować zapobiec jego zbyt szybkiemu pojawieniu się. Kluczem jest (podobnie jak w przypadku profilaktyki wielu współczesnych dolegliwości i schorzeń) zmiana trybu życia i diety na zdrowszy i eliminacja nadmiaru stresu na tyle, na ile to jest możliwe. W ramach profilaktyki siwienia warto wzbogacić dietę w produkty zawierające witaminy z grupy B, szczególnie kwas foliowy, witaminę B12 i biotynę, można je również suplementować.

Polubić czy nie?

Mimo ostatniej mody na srebrny odcień włosów i budowania wokół niego pozytywnych skojarzeń, nie każda kobieta chce być siwa i akceptuje zmieniający się kolor swojej fryzury. Z siwizną i jej akceptacją/modą na nią jest chyba podobnie, jak z lokami – właścicielki uroczej burzy poskręcanych włosów sięgają po prostownicę i wygładzające zabiegi, a gładkowłose „topielice” po papiloty, lokówki i trwałą. Modną siwiznę z tubki zafunduje sobie więc raczej osoba, której perspektywa siwienia niestraszna – a inne będą zamartwiały się nawet najbardziej twarzowym srebrem, którym nietrafnie obdarował je los.

To, czy zostać przy srebrnym odcieniu, czy raczej z nim walczyć, jest kwestią indywidualną, pamiętajmy tylko, że siwe włosy wymagają specjalnej pielęgnacji – wraz z utratą pigmentu mogą zrobić się szorstkie i trudniejsze do ułożenia. Potrzebują kosmetyków o działaniu silnie nawilżającym i odżywczym. Warto wtedy zapytać o pielęgnację w dobrej drogerii, aptece lub w gabinecie fryzjerskim. Na rynku jest wiele preparatów które nie tylko dobrze pielęgnują siwe (lub siwiejące) włosy, lecz także zapewniają siwiźnie ładny odcień. Niekiedy siwe włosy mają tendencję do żółknięcia, nie mającego jednak nic wspólnego z pięknym blondem – tymczasem najbardziej pożądany (i właśnie ten modny) odcień siwizny to piękne srebro lub popiel. Kosmetyki polecane do siwych włosów powinny zawierać wyciągi roślinne, np. z aloesu, a także proteiny mleczne, jedwabne, keratynę, miód. Można stosować też naturalne oleje, np. kokosowy – sprawdźmy jednak, czy zanadto nie obciąża włosów i nie przyspiesza przetłuszczania. Siwe włosy, choć potocznie uważa się je za grube i solidne (twierdzą tak zwłaszcza osoby, które próbują je wyrywać i często zamiast nich wyszarpują nawet garść tych wybarwionych – a siwy uparcie siedzi na głowie), są wbrew pozorom dość delikatne i łatwo je przeciążyć nadmiarem pielęgnacji.

A jeśli naprawdę nie akceptujemy siwizny, po prostu ją ukryjmy – ewentualna moda nie ma tu nic do rzeczy. W zależności od tego, jak wiele jej mamy na głowie, możemy wybrać pełne farbowanie (na kolor przypominający nasz naturalny lub inny) albo częściowe (pasemka, baleyaż, ombre). Dobry fryzjer z pewnością coś doradzi – nie tylko kobietom, także mężczyźni mogą chcieć ukryć siwiznę. Na ogół doradza się unikanie, szczególnie w przypadku przewagi srebra i bieli na głowie, zbyt mocnych i ciemnych kolorów – odrosty mogą bardzo utrudniać życie. Uważa się, że lepiej pójść w kolory jaśniejsze, popielate lub piaskowe odcienie blondu, wtedy będą mniej widoczne. Nie rzucajmy się jednak na platynę, choć mówi się, że taką prawdziwą blondynką każda kobieta powinna być chociaż raz w życiu – w tak jasnym odcieniu nie każdej osobie do twarzy.

Pamiętajmy też, że kluczem do piękna i dobrego samopoczucia jest akceptacja siebie – dla każdego i każdej z nas oznacza to coś innego. Jeśli lubimy siebie z siwą czupryną – wspaniale, bądźmy z niej dumni. Nikt jednak nie może nam nic narzucać, krytykować wyborów czy sugerować, co dla nas lepsze. Jeśli zatem chcemy mieć nawet kruczoczarne włosy i godzimy się na to, że odrosty będą naszym problemem, to nasza decyzja – powyższa rada dotycząca odrostów była wyłącznie informacją.

The post Gdy włos siwieje… appeared first on Blog Apteneo.

]]>
https://blog.apteneo.pl/gdy-wlos-siwieje/feed/ 0
Niemiły syndrom wczesnej wiosny https://blog.apteneo.pl/niemily-syndrom-wczesnej-wiosny/ https://blog.apteneo.pl/niemily-syndrom-wczesnej-wiosny/#respond Tue, 26 Apr 2022 10:19:47 +0000 https://blog.apteneo.pl/?p=750 O przesileniu wiosennym piszemy dość często, jako że jednak zjawisko wraca co roku, warto przyglądać mu się dość regularnie – może akurat odkryjemy jakieś nowe remedium. Tym bardziej, że nie jest to konkretny proces chorobowy, raczej zespół objawów, na który może wpływać wiele czynników. Przesilenie wiosenne to termin potoczny, medycyna nazywa zjawisko syndromem zmęczenia wiosennego…...

The post Niemiły syndrom wczesnej wiosny appeared first on Blog Apteneo.

]]>
O przesileniu wiosennym piszemy dość często, jako że jednak zjawisko wraca co roku, warto przyglądać mu się dość regularnie – może akurat odkryjemy jakieś nowe remedium. Tym bardziej, że nie jest to konkretny proces chorobowy, raczej zespół objawów, na który może wpływać wiele czynników. Przesilenie wiosenne to termin potoczny, medycyna nazywa zjawisko syndromem zmęczenia wiosennego…

Jak na ironię, syndrom ten dopada wielu z nas w momencie, gdy już zaczynamy czuć wiosnę w powietrzu, dni są coraz dłuższe, cieplejsze, więcej słońca. Jest to o tyle frustrujące, że dla większości czas ten oznacza raczej „powiew optymizmu” i napływ sił witalnych. Inni natomiast nie tylko nie doświadczą poprawy nastroju, samopoczucia, a wręcz przeciwnie – czują się, jakby ostatecznie wysiadała im bateria zasilająca organizm…

Skąd to się bierze? Dla naszych organizmów nie jest obojętne to, co dzieje się podczas przechodzenia z okresu jesienno-zimowego na wiosenno-letni. Zmienia się pogoda, warunki atmosferyczne, ciśnienie, częstotliwość opadów, ma miejsce zmiana czasu na letni, pylenie roślin (nawet osoby nie cierpiące na alergie mogą reagować na to niekorzystnie). Niektórzy z nas są bardziej wrażliwi na takie zmiany, wtedy przemęczone po zimie organizmy po prostu się poddają, słabnie odporność zarówno fizyczna, jak i psychiczna.

Ciało i duch nie w formie

Najczęstsze objawy wiosennego przesilenia:

  • dojmujące poczucie, że brakuje nam energii nawet do sprostania podstawowym czynnościom życiowym,
  • wyczerpanie fizyczne i psychiczne, zmęczenie, osłabienie,
  • kłopoty ze snem, ustawiczne niewyspanie,
  • problemy z koncentracją, z przyswajaniem nowych informacji, niechęć do jakichkolwiek wyzwań, nawet jeśli na co dzień jest się osobą aktywną,
  • przygnębienie, smutek, zniechęcenie, drażliwość, skłonność do płaczu.

Na początku okresu wiosennego mogą nam też dokuczać objawy bardziej związane z ciałem:

  • obniżona odporność, częstsze przeziębienia,
  • bóle stawów i mięśni, skurcze mięśni,
  • skoki ciśnienia,
  • częste bóle głowy,
  • wahania masy ciała,
  • obrzęki kończyn,
  • przesuszona skóra, wypadające włosy.

Zadbaj o siebie

Niestety, ten specyficzny czas trzeba przetrwać, a to nie jest łatwe. Najczęściej osobom dotkniętym wiosennym przesileniem radzi się czasowe zwolnienie obrotów, wypoczynek, poprawę diety, zwiększenie podaży witamin, szczególnie witaminy D , no i oczywiście i jak najwięcej słońca i świeżego powietrza. Jeśli jest możliwość wzięcia choćby kilku dni urlopu (wiele osób ma w pierwszej połowie roku jeszcze sporo urlopu zaległego), to warto zdecydować się na to właśnie teraz. Jeśli nie, spróbujmy nie przepracowywać się, nie brać na siebie nowych zadań czy dodatkowych obciążeń, zwłaszcza jeśli wiążą się one ze stresem.

Zalecany jest również aktywny wypoczynek i sporo ruchu, tak aby przełamać ten specyficzny impas – warto jednak pamiętać, że dotyczy to przede wszystkim osób, które lubią aktywność. Zmuszanie się w tym trudnym czasie do nielubianych działań wcale nie pomoże. Nie złagodzi złego samopoczucia, wręcz przeciwnie – może spowodować frustrację, pretensje do siebie, poczucie winy (jakby to, że źle się czujemy i nie mamy na nic siły, było spowodowane naszym lenistwem czy gnuśnością). Ograniczmy naprawdę wszystkie aktywności, których nie lubimy, które powodują dyskomfort, a które nie są niezbędne do życia czy wykonywania obowiązków zawodowych. Bądźmy w tym czasie uważni i otwarci na swoje potrzeby, traktujmy się z życzliwością, choćby taką, z jaką zwykle staramy się podchodzić innych ludzi, którzy są akurat w gorszej fizycznej i psychicznej formie. To jest niestety bardzo trudne, bo większość z nas przyzwyczajona jest, żeby sobie „nie pobłażać”.

Bardzo ważna w tym trudnym czasie jest odpowiednia dawka snu i uregulowanie trybu życia, tym bardziej, że na ogół syndrom przesilenia wiosennego idzie w parze ze zmianą czasu, która także narusza równowagę organizmu i dobowy rytm. Niedobory snu dodatkowo pogarszają samopoczucie, osłabiają organizm i pogłębiają rozdrażnienie, niepokój i poczucie beznadziejności.

Zadbajmy również o kontakty międzyludzkie – wsparcie przyjaciół i najbliższych osób jest nie do przecenienia w sytuacjach, kiedy nasze złe samopoczucie dotyka nie tylko ciała, ale i psychiki. Otoczmy się osobami, w których obecności czujemy się dobrze i bezpiecznie, z którymi możemy porozmawiać lub pomilczeć, bez konieczności odpowiadania na miliony pytań. Jeśli jednak lepiej robi nam samotność i cisza – wyłączmy na moment relacje towarzyskie. Naprawdę bliskie osoby zrozumieją, nie obrażą się i będą nas wspierać z daleka.

Wzmocnić ciało

Jeśli mimo podjętych działań samopoczucie się nie poprawia, a czujemy też niepokojące sygnały już bezpośrednio z ciała, udajmy się do lekarza i porozmawiajmy o swoim samopoczuciu. Być może wskazane będzie wykonanie podstawowych badań, tak żeby sprawdzić, czy przyczyną złego samopoczucia nie są np. problemy z tarczycą lub niedobory żelaza. Postarajmy się też jak najbardziej wzmocnić siły witalne organizmu – lekkostrawna, ale bogata w witaminy dieta i dużo płynów to podstawa. Pamiętajmy o piciu – przyczyną bardzo wielu dolegliwości jest odwodnienie, a o nie naprawdę nietrudno. Wystarczy, że nie mamy na nic ochoty, jesteśmy osłabieni i apatyczni, wtedy nawet sięgnięcie po szklankę napoju może się wydawać zbytecznym wysiłkiem. Możemy pić pachnące owocowe napary – nie spowodują ucieczki płynów z organizmu, a pięknie pachną, poprawiają nastrój i w dodatku są bogate w witaminy.

Warto ograniczyć lub odstawić używki – szczególnie tytoń i alkohol. Co jakiś czas oczywiście można pozwolić sobie na lampkę wina lub koniaku, jeśli nie ma przeciwwskazań lekarskich, ale nie za często. To nie długie zimowe wieczory, kiedy takie umilacze nastroju „wchodziły same” – podobnie jest ze słodyczami. Dzięki temu poczujemy się lżej i być może stracimy kilogram lub dwa, a to również pozytywnie wpłynie na samopoczucie, zwłaszcza kobiece. Na filiżankę lub dwie kawy możemy sobie pozwolić, najlepiej bez cukru czy kalorycznych dodatków, syropów, śmietanek. Mała czarna ma sporo prozdrowotnych właściwości, ale poza tym nie przesadzajmy z kofeiną, choć jej pobudzające działanie może nas w tym okresie kusić. Unikajmy natomiast słodzonych napojów z kofeiną czy innych energetyków – nie przyniosą nic dobrego naszym przemęczonym organizmom. Jeśli już potrzebujemy „dopalacza”, niech będzie naturalnego pochodzenia – kawa, herbata, zdrowa yerba-mate.

Pamiętajmy ponadto, że ten niemiły wiosenny syndrom na szczęście nie trwa długo. Przeminie, a my odzyskamy siły i energię. I jak w przypadku wielu sytuacji gorszego samopoczucia, zatrze się ono nieco w naszej pamięci. Oby jak najszybciej!

The post Niemiły syndrom wczesnej wiosny appeared first on Blog Apteneo.

]]>
https://blog.apteneo.pl/niemily-syndrom-wczesnej-wiosny/feed/ 0
Kobiety i bezsenność https://blog.apteneo.pl/kobiety-i-bezsennosc/ https://blog.apteneo.pl/kobiety-i-bezsennosc/#respond Mon, 31 Jan 2022 12:36:48 +0000 https://blog.apteneo.pl/?p=740 Bezsenność i migrena to jedne z bardziej uciążliwych i nieprzyjemnych dolegliwości, a ich nieprzyjemność potęguje to, że… większość ludzi robi sobie z nich żarty. Osoby, którym regularnie pękają z bólu głowy i oczy, mogą z pamięci recytować „wspaniałe dowcipy”, co próbują w ten sposób udowodnić lub czego uniknąć. Z bezsennością jest podobnie – niemal każda...

The post Kobiety i bezsenność appeared first on Blog Apteneo.

]]>
Bezsenność i migrena to jedne z bardziej uciążliwych i nieprzyjemnych dolegliwości, a ich nieprzyjemność potęguje to, że… większość ludzi robi sobie z nich żarty. Osoby, którym regularnie pękają z bólu głowy i oczy, mogą z pamięci recytować „wspaniałe dowcipy”, co próbują w ten sposób udowodnić lub czego uniknąć. Z bezsennością jest podobnie – niemal każda cierpiąca osoba przynajmniej kilka razy w życiu usłyszała komentarz typu „a przecież słyszę, jak chrapiesz”. Co ciekawe, obie przypadłości statystycznie częściej dotykają kobiety. Czy to właśnie dlatego są przedmiotem żartów? Bo nikt, kto sam ich doświadczył, nie ma z tego tytułu powodu do śmiechu.

Dziś z zaburzeniami snu (różnego rodzaju) ma do czynienia co trzecia osoba na świecie, w większości są to jednak kobiety. Z badań przeprowadzonych w ubiegłym roku na terenie Wielkiej Brytanii, Holandii i Stanów Zjednoczonych wynika, że kobiety nie tylko częściej od mężczyzn doświadczają problemów z bezsennością, ale również spożywają znacznie więcej leków nasennych. Wyniki tych badań prawdopodobnie nie są miarodajne wyłącznie do trzech krajów, w których je przeprowadzono, tylko pokazują pewien szerszy aspekt.

Nerwy, stres, hormony…

Pewnym „uwarunkowaniem” kobiet do bezsenności może być specyfika ich układu hormonalnego. Wraz z następowaniem po sobie zmian fazy cyklu zmienia się też jakość snu. W pierwszej fazie cyklu, gdy przewagę mają estrogeny, kobiety śpią czujniej i łatwiej się wybudzają, dopiero w fazie progesteronowej sen staje się głębszy i daje lepszy wypoczynek. Tuż przed miesiączką, gdy spada poziom progesteronu, wiele kobiet też może mieć problemy ze snem.

Inną kwestią może być to, że jesteśmy biologicznie zaprogramowane do macierzyństwa, choć oczywiście nie każda z nas ma lub będzie mieć dzieci. Jednak kobiety śpią inaczej, czujniej – nawet jeśli nie muszą wstawać do dziecka, potrafią obudzić się na najmniejszy szelest. Osobiście budzę się zawsze, gdy kot zostawia w nocy „prezent” w kuwecie i cóż – wstaję i sprzątam, choć powinnam przewrócić się na drugi bok i zachrapać, tak jak czyni to męski osobnik obok mnie. Ta umiejętność przydaje się, gdy już na świecie pojawi się dziecko – niektóre matki naprawdę potrafią obudzić się nawet w momencie, gdy maluch bezszelestnie przecież zrzuci z siebie kołderkę. Często takie spanie „z otwartymi oczami” pozostaje matce nawet wtedy, gdy dziecko jest już wyrośnięte. Na problemy ze snem cierpią też kobiety w ciąży. Tu zwykle przyczyna jest dość prozaiczna – ciąża powoduje ucisk na pęcherz i częstszą potrzebę oddawania moczu, również w nocy. Także panie w okresie okołomenopauzalnym, nawet jeśli wcześniej nie uskarżały się na problemy ze snem, mogą ich zacząć doświadczać.

Hormony to jednak tylko jedno wyjaśnienie, dlaczego to właśnie my, kobiety, częściej doświadczamy różnych form zaburzeń snu. Inną przyczyną jest to, że na wszelkie nerwowe i stresujące sytuacje reagujemy znacznie silniej niż mężczyźni. Pobudzenie układu nerwowego i burza emocji będąca reakcją na stres sprawia, że nawet gdy już ustąpi niepokojąca sytuacja, my nie możemy zasnąć lub co chwilę się budzimy. Oczywiście, stres również wpływa na aktywność układu nerwowego – reakcją na niego jest zwiększona produkcja kortyzolu, hormonu który utrzymuje nas w czujności i nie pozwala zasnąć.

Jesteśmy przepracowane

Pandemia dała się we znaki przede wszystkim kobietom. To na naszych głowach, w przeważającej większości, było ogarnięcie zdalnej nauki dzieci i pogodzenie jej z zawodową pracą, również najczęściej zdalną. Te z nas, które nie mogły przestawić się na zdalną pracę, a nie miały możliwości zapewnienia dzieciom innej opieki, musiały iść na specjalny „covidowy” zasiłek, mając świadomość, że choć pracodawca nie ma prawa odmówić, nie jest to przez niego mile widziane. Jednak „na zasiłku” wcale nie odpoczywałyśmy. Poza koniecznością całkowitego najczęściej przeorganizowania życia domowego i swojego zawodowego musiałyśmy podołać innym codziennym obowiązkom, z których nikt nas przecież nie zwolnił. Szczególnie w pierwszym roku pandemii, gdy obowiązywały limity w sklepach, zrobienie zakupów było nie lada wyzwaniem i także wiązało się ze sporym stresem i stratą czasu. Ten czas i tak musiałyśmy najczęściej „odrobić” w domu, nierzadko kosztem snu.

Przepracowanie i stres nie zapewniają dobrych warunków do spokojnego snu. Nie poprawiają także sytuacji środki, po które czasem sięgamy dla ukojenia. Ani kieliszek wina, ani tabletka nasenna, nawet jeśli ułatwią nam zasypianie, nie zapewnią snu wystarczającej jakości. Podobnie w sytuacji, gdy wykończone codziennym dniem postanawiałyśmy wieczorem pozwolić sobie na jakieś oderwanie się od rzeczywistości – najczęściej nie była to książka, tylko film lub ekran telefonu, co również nie pozwalało naszym organizmom się wyciszyć i przestawić na tryb wypoczynku.

Jak sobie pomóc?

Poza bezsennością ciężką, z którą niektórzy z nas zmagają się przez całe życie i którą absolutnie trzeba leczyć w specjalistycznych poradniach, istnieje całe spektrum zaburzeń snu. Należą do nich wspomniane już trudności z zasypianiem lub ciągłe wybudzanie się, zbyt płytki lub zbyt głęboki sen, budzenie się w nocy na dłuższy czas (pół godziny, godzinę), lunatykowanie lub nocne wędrowanie w stanie świadomości (z nadzieją, że gdy położymy się w innym miejscu, np. na kanapie w salonie, to łatwiej zaśniemy po zmianie miejsca – ja jako dziecko potrafiłam przewędrować tak cały dom i ostatecznie lądować owinięta kołdrą na podłodze, a i do dziś wędruję, na szczęście tylko dwa, trzy razy w nocy), a także koszmary senne i majaczenie. Jeśli takie epizody pojawiają się częściej niż raz na jakiś czas, warto przyjrzeć się swoim wieczornym nawykom – mogą one wpływać na jakość snu.

Co może nam pomóc?

  • Przestrzeganie stałych godzin udawania się na spoczynek – nawet w weekendy;
  • Unikanie ciężkostrawnych kolacji, kofeiny i alkoholu przed snem;
  • Krótki wieczorny spacer, aby się dotlenić i wyciszyć – jednym słowem, warto mieć psa;
  • Wyciszenie silnych bodźców przynajmniej na godzinę przed snem, nie oglądać filmów ze zbyt wartką akcją, nie przeglądać mediów społecznościowych – lepiej poczytać książkę i też raczej nie powinien to być kryminał ani horror;
  • Unikanie długich drzemek w ciągu dnia;
  • Wywietrzenie sypialni, nie przegrzewanie jej, wyciszenie głośnych dźwięków, jeśli inni domownicy oglądają jeszcze telewizję lub słuchają muzyki.

Jeśli jednak mimo zmiany nawyków nadal mamy problemy ze snem, najlepiej udać się do lekarza psychiatry, który zdiagnozuje przyczynę i rodzaj naszych zaburzeń snu i zaproponuje odpowiednią terapię. Choć bowiem do bezsenności „można się przyzwyczaić”, lepiej tego nie robić, bowiem może odbić się to na naszym ogólnym zdrowiu, nawet po wielu latach.

The post Kobiety i bezsenność appeared first on Blog Apteneo.

]]>
https://blog.apteneo.pl/kobiety-i-bezsennosc/feed/ 0